Zmienność na amerykańskich rynkach wróciła?

24.08.2017

Dawid Krywko

Analityk, Dział Inwestycji DSA Investment SA

Przez ostatnie dwa tygodnie jesteśmy świadkami większej niż w ostatnich czasach zmienności na Wall Street. Pod koniec poprzedniego tygodnia indeks S&P500 zanotował ponad 2% spadek, a pod koniec jeszcze wcześniejszego tygodnia blisko 1,5% spadek.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w ostatnich miesiącach amerykański rynek akcji szedł w górę z rzadko spotykaną regularnością ustanawiając coraz to nowe rekordy wszechczasów, a sesje gdzie rynek cofnął się przynajmniej o 1%, można było policzyć na palcach jednej ręki. Taki spokój wraz z wysokimi wycenami w dłuższej perspektywie może wróżyć jakąś głębszą korektę. A wyceny amerykańskich akcji są obecnie bardzo wysokie - S&P500 jest wyceniany na przeszło 24-krotność zysków spółek za ostatnie cztery kwartały.

Amerykański rynek jest obecnie jednak tak rozgrzany, że niedźwiedziom trudno doprowadzić do głębszych spadków. Jak tylko pojawia się lekka przecena do gry dołączają byki na zasadzie „kupowania spadków”. Nic bowiem nie tłumaczy optymizmu, który pojawiał się po spadkach. Dwa tygodnie temu spadki na giełdach zostały wywołane groźbą wywołania konfliktu atomowego pomiędzy USA a Koreą Północną. Wystarczyły jedynie uspokajające komentarze ze strony amerykańskiej administracji, aby awersja do ryzyka zniknęła z rynku a indeksy znalazły się ponownie w okolicach historycznych maksimów.

Podobna sytuacja miała miejsce podczas ubiegłotygodniowych spadków, gdzie wzrost awersji do ryzyka był spowodowany zarówno zamachami terrorystycznymi w Europie Zachodniej, jak i w większej mierze słabnącą wiarą w możliwość zrealizowania przez administrację Donalda Trumpa zapowiadanych obniżek podatków i inwestycji infrastrukturalnych. Biały Dom poinformował, że kolejny strategiczny doradca prezydenta Donalda Trumpa Steve Bannon odchodzi ze stanowiska. Prezydent USA zrezygnował także z powołania zespołu doradczego ds. infrastruktury, który miał pomóc w alokacji 1 bln USD na inwestycje infrastrukturalne. Rynki obawiały się, że od Donalda Trumpa odwrócić mogą się również inni bliscy współpracownicy - w tym odpowiedzialni za kluczowe reformy podatkowe. Dodatkowo niepokój rynków wzbudziła fala krytyki Trumpa w obozie republikanów i biznesu za spóźnioną oraz mało stanowczą reakcję na zamieszki w Charlottesville. Poparcie republikanów będzie niezbędne, aby przegłosować długo wyczekiwaną przez rynek reformę podatkową, a także do podniesienia limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych, którego nie przegłosowanie mogłoby stanowić groźbę zamknięcia rządu. Na początku tego tygodnia optymizm znów bez wyraźnych przesłanek zagościł na amerykańskich rynkach. Wystarczyły uspokajające zapowiedzi ze strony kongresmenów przywracające wiarę w możliwość przyjęcia proponowanej obniżki podatków.

Ostatnie miesiąc był pomyślny dla cen złota. W ubiegły piątek cena złota przebiła poziom 1.300 USD za uncję i przekroczyła lokalne maksima z czerwca i kwietnia br. Ostatnio wyższe ceny złota obserwowaliśmy podczas tzw. „świeczki Trumpa”, gdzie na fali zaskoczenia jego wyborem kurs złota sięgnął ponad 1.336 USD za uncję. Później (w grudniu 2016 r.) na fali „hossy Trumpa” ceny kruszcu spadły nawet do 1.130 USD za uncję. Złoto jest bowiem traktowane przez inwestorów jako tzw. „bezpieczna przystań”, a jego ceny z reguły rosną podczas zawirowań na rynkach akcji. Obecne wzrosty są głównie tłumaczone jako efekt podwyższonego napięcia z Koreą Północną oraz problemami ze słabnącą pozycją Donalda Trumpa. Na wzrosty cen złota z całą pewnością ma też aktualna polityka banków centralnych. Jeszcze do niedawna sądzono, że FED będzie dalej zacieśniać politykę pieniężną, a teraz kolejne podwyżki stóp procentowych w USA stają się coraz bardziej wątpliwe.

eZ Publish™ copyright © 1999-2024 eZ Systems AS