Polityka rodzi obawy, dane ekonomiczne - nadzieje

02.06.2017

Anna Kocjan
Dyrektor Inwestycji Kapitałowych w DSA Investment SA,
trader giełdowy

Jakoś tak się składa, że od kilku miesięcy niezmiennie ważną część naszych komentarzy stanowi tematyka polityczna. Nie jest to przypadek. W tej sferze naprawdę dużo się dzieje, a historia przekonuje, że kolejne wybory, referenda czy decyzje polityków mogą bardzo znacząco wpływać na obraz rynków i nastroje inwestorów. W tym tygodniu uwagę przykuwały trzy kwestie: zbliżające się wybory we Francji, w Wielkiej Brytanii i decyzja prezydenta Trumpa co do wycofania się Stanów Zjednoczonych z porozumienia klimatycznego podjętego przez prawie 200 krajów w 2015 roku w Paryżu. Emocji dostarczał także rynek ropy naftowej, a publikowane na początku miesiąca dane z gospodarek… Cóż, zapraszam do lektury.

Polityka rządzi światem?
Francuska ordynacja (i praktyka) wyborcza, a także obraz rysowany przez sondaże są na tyle skomplikowane, że obecnie trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała francuska scena polityczna po wyborach. Obecnie wydaje się, że prezydent Macron, wykorzystując zwycięstwo w wyścigu prezydenckim i bycie „na fali” może poprowadzić swoje ugrupowanie do zdecydowanego zwycięstwa, szczególnie że najpierw „En Marche!” udało się przejąć część poparcia socjalistów, a utworzenie rządu na zasadzie szerokiego porozumienia, czyli powołanie do niego m.in. kilku ważnych polityków Partii Republikańskiej może zapewnić również poparcie z prawej strony sceny politycznej. Trzeba także podkreślić, że w przeciwieństwie do samej Marine LePen Front Narodowy, któremu przewodniczy, nie ma większych szans na sukces wyborczy. Wg. www.opinion-way.com/fr poparcie obecnie wygląda następująco:

Wybory zaplanowane są na 11 i 18 czerwca.
Zdecydowanie więcej emocji wśród inwestorów wywołują wybory w Wielkiej Brytanii. Ogłoszenie przez premier May przedterminowych (po dwóch latach kadencji) wyborów, kiedy Torysi cieszyli się bardzo wysokim poparciem, miało przynieść jej partii zwiększenie liczby miejsc w parlamencie oraz wydłużyć okres sprawowania swoich rządów, czyli okres politycznej stabilizacji. Obecnie jednak sytuacja nie wydaje się już tak oczywista. Kolejne publikowane sondaże pokazują skrajne różne prognozy co do wyników wyborów. Jeszcze na początku tygodnia został opublikowany sondaż, zgodnie z którym Konserwatyści utraciliby 20 z 330 obecnie posiadanych mandatów, podczas gdy Partia Pracy zyskałaby 30 (źródło: https://uk.reuters.com/article/uk-britain-election-poll-yougov-idUKKBN18Q2JW). Z kolei agregator sondaży "Britain Elects" (https://britainelects.com/) wskazuje, że Konserwatyści mogą liczyć na 362 miejsce w parlamencie, czyli o 32 więcej niż obecnie. Partia Pracy straci z kolei 26 miejsc otrzymując zaledwie 206. Taki sondażowy roller-coaster negatywnie odbija się przede wszystkim na brytyjskim funcie, który w ciągu trzech tygodni stracił 4% do euro, 4,12% do jena, zdecydowanie mniej względem dolara, co wydaje się wynikać jednak raczej ze słabości dolara.
No i w końcu decyzja prezydenta Trumpa, który ostatecznie 1 czerwca ogłosił, że chce, aby Stany Zjednoczone zrezygnowały z pakietu klimatycznego, który zdaniem Trumpa kosztowałby USA wiele miejsc pracy. Wypowiedź została negatywnie przyjęta przez polityków, szczególnie europejskich.
Gospodarka, głupcze!
W natłoku informacji ze świata polityki, nie można pominąć informacji ze sfery gospodarki, które powinny mieć przecież dla inwestorów znaczenie pierwszorzędne. 1 czerwca został podany doskonały PMI dla przemysłu w strefie euro. Wyniósł on 57,0 (zgodnie z oczekiwaniami analityków; przypomnijmy, że umowną granicą między rozwojem a recesją jest 50,0). Do tych doskonałych danych dołożyła się też Wielka Brytania. PMI dla przemysłu wyniósł tam 56,7. Są to dane gorsze od tych sprzed miesiąca (57,3), ale lepsze od oczekiwań (56,5). Jeszcze bardziej pozytywnym zaskoczeniem okazał PMI dotyczący budowy domów, który wyniósł 56, choć konsensus rynkowy wynosił 52,7.
Gorzej na tym tle wypada polski PMI, który nie tylko wypadł gorzej od poprzedniego odczytu (54,1), ale także od konsensusu (54,5) i wyniósł 52,7.
Największym rozczarowaniem był jednak PMI dla Chin, który spadł poniżej umownej granicy 50. Był to trzeci spadek indeksu Caixin PMI z rzędu i pierwszy spadek poniżej 50 punktów od czerwca 2016 roku. Obawy co do przyszłego rozwoju gospodarki chińskiej pociągają już od jakiegoś czasu w dół zarówno surowce, w tym przede wszystkim metale przemysłowe. Ruda żelaza od stycznia straciła już 50%, nikiel (od grudnia 2016) – 25%, miedź, która nie jest aż tak wrażliwa na wahania, ponad 10%.
W ślad za kiepskimi danymi z Chin i spadkami cen metali, obniża się także wartość dolara australijskiego, do czego dodatkowo przyczyniają się także gorsze dane z Antypodów.
Co nas czeka?
Dziś wieczorem zostaną opublikowane dane z amerykańskiego rynku pracy, które mogą się okazać kluczowe przed decyzją FED w sprawie podwyżki stóp procentowych, choć już teraz większość analityków stoi na stanowisku, że na czerwcowym posiedzeniu stopy zostaną podniesione. Szczególnie ważne będą odczyty dotyczące przyrostu liczby zatrudnionych, płac oraz stopy bezrobocia. Konsensus dla zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wskazuje na odczyt na poziomie 185 tys., co w zupełności wystarczyłoby jako argument dla FED. Dodatkowo wczorajszy szacunek ze strony ADP wskazał na odczyt powyżej 250 tys., co byłoby sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę bliskość pełnego stanu zatrudnienia w USA. Z drugiej strony mniej pozytywny obraz rynku pracy przyniósł raport Challengera, który wskazał na dużą ilość planowanych zwolnień.
Surowce. Spadające ceny ropy
Także ten typ aktywów zafundował inwestorom wiele emocji, choć głównie tych niedźwiedzich. Najpierw, na początku tygodnia, Libia poinformowała, że produkcja dzienna wynosi tam ponad 800 tysięcy baryłek na dzień, co redukuje częściowo efekty porozumienia OPEC. Potem prognoza JP Morgan wskazała, że produkcja w USA będzie nadal rosnąć i pod koniec roku przekroczy znacząco 10 mln baryłek dziennie. Informacje te pchnęły ceny mocno w dół. Inwestorzy wiązali nadzieję z publikowanym w czwartki raportem amerykańskiego Departamentu Energii. Przewidywania wskazywały bowiem na silny spadek zapasów. EIA zaprezentowała spadek zapasów ropy o 6,428 mln baryłek, benzyny o 2,858 mln baryłek. Jest to już 8 tydzień spadków z rzędu, co wynika ze zwiększonego popytu na paliwa związanego z sezonem letnim. Reakcja mogła być jednak mieszana, bo był to spadek mniejszy niż się spodziewano i ostatecznie nie nastąpiło odbicie cen.

eZ Publish™ copyright © 1999-2024 eZ Systems AS